Chodzi z nami na spacery, zakupy, jeździ samochodem, często śpi w naszym łóżku, noszony jest po mieszkaniu w specjalnym plecaku i był z nami (i bardzo pomógł) w szpitalu podczas badań.
Hela karmi go bananem, na szczęście (jeszcze) nie próbuje poić… Króliczek Alilo jest z nami ponad miesiąc, a Hela za nim przepada, choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale o tym za chwilę.
Na początku były tylko grające książki – seria Poznaję dźwięki to od kilku (a zaraz kilkunastu) miesięcy wielki hit w naszym domu. Potem Helen zaczęła zwracać uwagę na muzykę w sklepach, dzwonki telefonów pasażerów w autobusie. Nastała wielka miłość do włączania i wyłączania i włączania i wyłączania radia i naszej wieży. Nie wspomnę już o próbach przejęcia kontroli nad naszymi telefonami – co zabawne, to właśnie Hela pierwsza znalazła w moim folder z muzyką i przypięła (!) jeden z utworów do ekranu startowego.
Pojawiły się też spontaniczne tańce i podrygiwania, wybuchy radości, gdy trafialiśmy na znany i lubiany utwór. To wszystko sprawiło, że zaczęliśmy myśleć o odtwarzaczu muzyki, jakimś dziecioodpornym cudzie, z dobrą jakością dźwięku i sporą pamięcią. I znaleźliśmy Alilo.
Nasz króliczek, czyli ALILO HONEY BUNNY G6 to odtwarzacz muzyki, dyktafon i figurka do zabawy w jednym. Czy to wszystko potrzebne jest półtorarocznemu dziecku? Nie! Helena raczej nie korzysta z dyktafonu (piszę „raczej”, bo nagrała już potajemnie kilka naszych rozmów…), jednak Alilo to zabawka nie tylko na tu i teraz – można śmiało powiedzieć, że nasz królik będzie „rósł” wraz z Helą i najprawdopodobniej będzie równie atrakcyjny za rok, dwa, trzy i cztery lata (o ile Hela nie wpadnie na pomysł wykąpania swojego Alilo).
Co mi się w króliku baaaaaardzo podoba?
- Głośnik o mocy 3W i świetna jakość dźwięku.
Jakość po prostu słychać. Dźwięk jest głośny (z możliwością regulacji) i czysty. Żadnych szumów, trzasków i fałszów przy słabszej baterii.
- Wytrzymała konstrukcja z ABS, tworzywa, które, jak zapewnia producent, jest trzydzieści razy mocniejsze niż zwykły plastik.
Nie ma innej opcji – dobra zabawka dla małego dziecka musi być bardzo wytrzymała. Nasz królik niestety zaliczył już dwa upadki, ale wyszedł z nich bez szwanku, mam nadzieję, że nie dane nam będzie testować go dalej pod tym kątem…
- 4GB pamięci z możliwością wgrywania własnych plików.
W zależności od wieku dziecka i potrzeb można zmieniać zawartość folderów. Świetna sprawa! Pliki wgrywa się za pomocą kabla USB i jest to oczywiście banalnie proste.
- Fabrycznie wgrane polskie i angielskie piosenki i bajki, biały szum, muzyka klasyczna.
Ja cieszę się zwłaszcza z utworów po angielsku – wybrane zostały bardzo dobre piosenki, zarówno ze względu na warstwę językową, jak i aranżacje muzyczne. Większość z nich Hela słuchała jeszcze w brzuchu, kiedy uczyłam angielskiego w przedszkolu.
- Blokada klawiszy
Tu chyba tłumaczyć nie muszę – taka opcja to błogosławieństwo dla uszu rodzica w momencie kiedy maluch postanowi klikać bez opamiętania – jeśli włączymy blokadę (wystarczy przytrzymać przez 2 sekundy przycisk play/stop), piosenki odtwarzane będą bez zakłóceń.
- Bateria-akumulator z kabelkiem USB
Nie muszę kupować baterii, wystarczy, że raz na jakiś czas, za pomocą kabelka USB podłączę królika do komputera. To bardzo ekonomiczne i ekologiczne rozwiązanie.
- Miękkie uszka
Są miękkie, bezpieczne i oczywiście bardzo wytrzymałe. Można je gryźć i ciągnąć i miętosić bez obawy, że się uszkodzą. A w dodatku świecą! Co ważne, można je włączać i wyłączać w zależności od potrzeby.
- Funkcja dyktafonu
W tym momencie nie jest potrzebna, ale myślę, że za jakiś czas, to będzie super sprawa – będziemy śpiewać, rymować, opowiadać i to wszystko nagrywać, by potem wstydzić się własnych fałszów 😉
- Brak wyświetlacza
Zaleta? Oczywiście! By cieszyć się muzyką nie potrzebujemy patrzenia w ekran. I tak mam wrażenie, że one są wszędzie – Helenę ciągnie do naszych telefonów i komputerów, do tego dochodzą reklamy w autobusach i metrze, bajki wyświetlane w przychodni, aptece i niektórych sklepach… Cieszę się, że królik ‚tylko’ odtwarza muzykę – by świetnie się bawić nie trzeba nic więcej!
Wady?
Chciałabym napisać, że brak, ale gdybym mogła coś zmienić, to uczyniłabym go wodoodpornym. Narzekam na to z uporem maniaka, ale to wszystko z uwagi na to, że królik nam się naprawdę podoba i byłoby smutno, gdyby Hela (która ostatnio miewa różne pomysły związane z wodą) zaczęła uczyć go pływać…
Zabawka nie należy też do najtańszych. Za ALILO HONEY BUNNY G6 zapłacicie 279zł ( minus rabat, który otrzymacie za zapisanie się na newslettera polskiego dystrybutora Alilo). Jest to jednak cena, która zdecydowanie przekłada się na jakość – to jest po prostu bardzo dobry sprzęt w „opakowaniu” przemyślanym i zaprojektowanym pod kątem małych dzieci, czyli z dużym naciskiem na bezpieczeństwo i atrakcyjność. Moim zdaniem króliczek Alilo nie ma na rynku konkurencji…
🐰🐰🐰
Królik jest używany codziennie. Zabawa zaczyna się już przed śniadaniem. Bez królika nie ma spaceru, chyba że odpowiednio odwrócę uwagę Heli i schowam uszatego głęboko w szafie. Nasz muzyczny przyjaciel towarzyszy nam przez cały dzień. Ta miłość jednak nie pojawiła się od razu. Kiedy Helenka ujrzała królika po raz pierwszy, bardzo się ucieszyła. Podekscytowana wyjmowała go z pudełka. Włączyłyśmy naszego Alilo Honney Bunny i wraz z muzyką zaświeciły się uszka… Chyba za dużo bodźców naraz – Hela powiedziała „nie” i oddała mi zabawkę. Przez kolejny tydzień nie chciała jej dotknąć, prosiła by włączać muzykę, ale królik musiał stać w bezpiecznej odległości. Musieliśmy też skasować wszystkie kołysanki, bo nasz wrażliwiec robił się smutny i zaczynał chlipać…
Po upływie tygodnia Helenka zaczęła sama włączać muzykę (obsługa jest niezwykle intuicyjna, nawet dla malucha), ale wciąż uważała, by przypadkiem nie dotknąć uszek… Minęło jeszcze kilka dni i Hela zaczęła je w końcu tarmosić i podgryzać. Przestałam mieć wątpliwości, czy to był dobry pomysł. Królik jest po prostu świetny – sprawia Heli codziennie wiele radości i, co dla mnie bardzo, bardzo ważne, ma korzystny wpływ na jej rozwój. P o l e c a m y!
Pozdrawiam!
Magda
***
Jeśli spodobał ci się ten wpis, proszę, podziel się nim ze znajomymi, korzystając z poniższych przycisków i Sasanki na facebooku, żeby być na bieżąco (klik).
Świetny króliczek. Słodki
Nie słyszałam o tym króliku, wydaje się rewelacyjnym rozwiązaniem 🙂 Szkoda, że nie wiedziałam o nim, kiedy mój syn był mały.
Bardzo fajny gadżet dla maluchów
Ale świetny:) Bardzo mi się podoba.
Pingback: Czym zająć malucha w domu? Czyli 20 sposobów na nudę!
Pingback: Łatwy (i przyjemny) sposób na codzienny angielski z niemowlakiem.
Pingback: 🎵Muzyka z patyka? O wprowadzaniu dzieci w świat muzyki okiem rodzica.🎵